Archiwum 19 sierpnia 2010


Poród.
19 sierpnia 2010, 10:12

Więc... Mam 19 lat. Niecałe 6 miesięcy temu przeżyłam traume nie do opisania a zarazem jedną z najpiękniejszych chwil w moim życiu... Wydałam na świat pięknego chłopca... Mój poród to był istny koszmar... Skurcze zaczęły się 2 doby przed rozpoczęciem akcji. Skurcze były, co 7 minut ale brak rozwarcia. Opieka w szpitalu..? Tragedia, przy badaniach ból i płacz, zamiast dodawania otuchy, straszenie... Moje poczucie intymności czy prywatności? - nie ma o czym rozmawiać. Czułam się jak w wylęgarni... Gdy wreszcie miałam rozwarcie, myślałam, że jestem coraz bliżej końca. Ale trwało to prawie 16 godzin... To była najgorsza rzecz jaka mnie spotkała... Ten ból, ten czas, który stał w miejscu... Myślałam, że nie dam rady, krzyczałam, że nie urodzę, nie chcę, klnęłam. Aż tu, po prawie 4 dobach męczarni na porodówce usłyszałam " BĘDZIEMY PRZEĆ ". Nie zdawałam sobię sprawy z tego, jakiej za niedługą chwilę doznam ulgi. Dwa skurcze i ujrzałam na swoim brzuchu, tego malutkiego, bezbronnego i przepięknego człowieczka, który całkowicie odmienił moje życie... I wtedy właśnie, byłam najszczęśliwszą kobietą na Ziemi. Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na Ziemi, bo mój mąż cały czas był przy mnie i mnie wspierał z całych sił, z czego jestem niesamowicie dumna. Tak o to jesteśmy wszyscy razem, w trójkę...
 Mamy zdrowego i pięknego synka, ale nie wszystko jest niestety tak optymistyczne, jak mogłoby się wydawać....